poniedziałek, 22 lipca 2013

Ubój rzekomo rytualny

Po przyjęciu przez Sejm ustawy zakazującej uboju rytualnego, rozpętała się w mediach burza. W burzy tej mieszają się różne, nawet skrajne poglądy przeradzające się w oskarżenia rządu o nietolerancję religijną, dyskryminację mniejszości religijnych, zwiększanie bezrobocia, a nawet o przekreślanie dorobku dialogu polsko-żydowskiego. Na pierwszy rzut oka trudno się połapać o co w tym całym zgiełku różnym stronom chodzi. Po bliższym przyjrzeniu się, okazuje się, że chodzi o to, co prawie zawsze - o pieniądze.

Po pierwsze przedmiotem sporu jest ubój rytualny. Czy aby na pewno? Uboju rytualnego w judaizmie, czyli szechity dokonuje specjalnie w tym celu uczony rytualny rzezak (szojchet). Według Wikipedii "musi to być dorosły mężczyzna, żyd, uczony w Talmudzie, znany z pobożności i przestrzegania prawa religijnego. Uprawnienia szojcheta nadawał rabin specjalnym potwierdzeniem, zwanym kabala. Aby je uzyskać, należało odbyć praktykę, zdać egzamin ze znajomości praw rządzących szechitą oraz dokonać pod nadzorem trzech ubojów rytualnych. Nie dopuszcza się do funkcji szojcheta głuchoniemych, chorych psychicznie czy upośledzonych manualnie." Ilu jest takich rzezaków w Polsce? Otóż w wiadomościach radia ZET podano, że zgodnie z informacją uzyskaną od naczelnego rabina Polski w naszym kraju jest dwóch (!) mężczyzn posiadających uprawnienia żydowskiego rzezaka rytualnego. W islamie natomiast praktykuje się ubój halal, który musi spełniać m.in. następujące warunki: zwierzę powinno być zwrócone w kierunku modlitwy muzułmańskiej, czyli miasta Mekka, podczas uboju należy wypowiedzieć formułę „bismillah” oraz uboju musi dokonywać muzułmanin. Punktem wspólnym dla uboju szechita i halal jest fakt, że dokonuje się go na zwierzęciu przytomnym (niedopuszczalne jest jego ogłuszenie).

Trudno sobie wyobrazić, że ten utracony miliard złotych na eksporcie mięsa miał być generowany przez dwóch rzezaków i niewielką mniejszość muzułmańską i gdzie te skasowane tysiące miejsc pracy (główne argumenty PSL). W polskich rzeźniach posiadających certyfikaty pozwalające na eksport mięsa do Izraela i krajów muzułmańskich to czysta ściema. Proces uśmiercania zwierząt rzekomo zgodny z prawami judaizmu i islamu różni się od "zwykłego" tym, że rezygnuje się w nim z ogłuszania, które de facto kosztuje (zużycie energii elektrycznej).

Jakie zatem wypływają wnioski z powyższego? Ubój rytualny w Polsce to czysty biznes, na którym zarabiały wspólnoty religijne wystawiające certyfikaty i właściciele masarni (którzy już znaleźli inne rynki zbytu, więc eksport nie ucierpi). Poszkodowane są oczywiście niepotrzebnie cierpiące zwierzęta oraz konsumenci koszernego mięsa, nieświadomi, że dostają produkt opatrzony stosownym certyfikatem, a tak naprawdę nie mający nic wspólnego z koszernością. W tym kontekście argumenty (a raczej groźby) rabinów porównujących ustawę zakazującą uboju rytualnego z ustawodawstwem hitlerowskim i nazywających Polaków antysemitami, to nie tylko gruba przesada, ale też szczyt hipokryzji.

Robienie pieniędzy na cierpieniu zwierząt pod parasolem ochronnym poszanowania tradycji religijnych to chyba najbardziej lapidarny komentarz tego całego zamieszania jaki przyszedł mi do głowy. Całe szczęście, że ustawa przeszła, obawiam się tylko że nie na długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz